środa, 3 sierpnia 2016

Część V - Zwyczaje, obyczaje i kultura mieszkańcow wsi Krowinka z lat dawniejszych, aż do 1939 roku.

Jak już wcześniej pisałem, w części I-szej mojego blogu, ludnością rdzenną byli Polacy, Rusini (Ukraińcy) i Żydzi, przy czym Polacy i Rusini ilościowo prawie byli po połowie. Z tego powodu, niemal w każdej rodzinie dochodziło do zawierania małżeństw mieszanych. Istniał zwyczajowy warunek: jeśli Polak brał za żonę Ukrainkę, to ślub odbywał się w cerkwi, odwrotnie - gdy Ukrainiec żenił się z Polką, ślub odbywał się w kościele. Chrzest dzieci również zależał od pochodzenia rodziców. Jeśli matką była Polka, dziewczynkę chrzczono w kościele, chłopca zaś w cerkwi. Podobne zasady obowiązywały, gdy matką dziecka była Ukrainka.

    W rodzinach mieszanych Święta Bożego Narodzenia, Wielkanoc i inne święta kościelne, obchodzono w zależności od pochodzenia głowy rodziny - zawsze ojca. Jeśli głową rodziny był Polak, a za żonę miał Ukrainkę, z którą miał sześć córek, to pomimo takiej "przewagi", święta obchodzono w terminach obrządku polskiego. Współżycie rodzin, również mieszanych układało się bardzo dobrze. Wspólnie bawiono się w czasie świąt religijnych i innych rodzinnych uroczystości. Ludność Krowinki była bardzo religijna. Ciekawostką było uczestnictwo we mszach świętych, a mianowicie to, że każdy z małżonków oddzielnie chodził do kościoła - Polacy oraz do cerkwi - Ukraińcy (chociaż każdy mógł uczestniczyć w obrządkach religijnych, tam gdzie chciał).

    O obyczajach można pisać bardzo dużo, opiszę jednak kilka charakterystycznych dla wszystkich rodzin tradycji świątecznych.
    Przed wigilią każdego obrządku, był zwyczaj, że rodziny obchodzące święta, np. Polacy dzielili się posiłkami wigilijnymi z rodzinami ukraińskimi (czego sam doświadczyłem). Posiłki te w postaci różnego rodzaju wypieków, potraw, kutii, itp.(według tradycji w ilości 12 potraw), zanoszone były do ich domów. Następnie, odwrotnie, ze strony rodzin ukraińskich. Był to piękny obyczaj. W Wigilię Bożego Narodzenia, głowa rodziny przynosiła do mieszkania wiązankę słomy żytniej i układała ją na podłodze, najczęściej glinianej. Dzieci z wielką radością rozsypywały słomę po całym mieszkaniu, wrzucając w nią dużo orzechów włoskich i laskowych. Tak rozścielona słoma nazywana była " djiduch" i leżała tak kilka tygodni. W rogu pokoju ustawiano snop żyta lub pszenicy, co miało zapewnić w następnym roku dobre urodzaje. Pod progiem kładziono siekierę, co miało bronić dom od zła.
Po kolacji wigilijnej, dzieci chodziły po domach z tzw. gwiazdą i szopką, składając życzenia i śpiewając kolędy. Starsi organizowali tzw. "Herody". W rodzinach pszczelarskich, w czasie rozścielania "djiducha" podrzucano w górę miodem, by wiodło się w pasiece i pszczoły się dobrze roiły.
O północy dla bydła dawano specjalny kolorowy opłatek i słuchano, o czym one rozmawiają.
Starsi i młodzież starsza wcześniej rozbawiona udawała się o północy na pasterkę. W Nowy Rok istniał zwyczaj siania, dzieci o poranku chodziły z życzeniami po sąsiadach. Polegało to na sypaniu po słomie "djiducha" ziarna zbóż i składaniu życzeń "na szczęście", na zdrowie w ten Nowy Rok, daj Boże byście doczekali na drugi rok". Dzieci znały wiele takich rymowanych życzeń. Każde dziecko, w zależności od zamożności rodziny otrzymywało drobne pieniążki lub ciasto (pierogi pieczone z serem, makiem lub pierniki).
Bardzo wesoło obchodzono Święta Wielkanocne, w czasie rezurekcji strzelano, aż do przesady z robionych przez młodzież i starsze dzieci petard. Dzwony głównie cerkiewne nie milkły przez okres całych świąt. Był taki zwyczaj, że każdy młodzieniec musiał po trochę dzwonić. Mówiono, że to na ogólne szczęście i by dobrze w polu się rodziło, szczególnie zaś gryka.
Dzieci schodziły się na plac przy kościele czy cerkwi i tam wesoło się bawiły. Zabawy te nazywano JAHIŁKAMI.

Nauka i zwyczaje.
Pokolenie mieszkańców było bardzo słabo wykształcone. Zaborcom nie zależało na kształceniu Polaków. Nauka w szkole była nieobowiązkowa, to też starsze pokolenie miało ukończonych dwie lub trzy klasy szkoły powszechnej. To wszystko powodowało, że istniejące różne dobra materialne były niewykorzystane, a mogły przyczynić się do poprawy życia mieszkańców (np. nie wykorzystano w pełni mocy rzeki Gniezna, ani jej rwących dopływów).

Urządzanie wesel i zabaw z nimi związanych.
    Wesela na ogół organizowano w porze wiosenno - letniej, tak by na nich mogli bawić się wszyscy chętni, rodziny i znajomi.
Przed ślubem niektórzy narzeczeni jechali wozem konnym przez wieś i zapraszali na wesele wszystkich napotkanych.
Na ucztę weselną zapraszano tylko najbliższą rodzinę, znajomych i sąsiadów. Zaproszeni na taką ucztę przynosili ze sobą, mężczyzna co najmniej pół litra wódki, a kobieta coś z posiłków (pierniki, galaretę, zwaną "hiszkami"). Wszystkie dary odbierał przy udziale gospodarza starosta weselny i później stopniowo podawano je do stołu. Tego rodzaju zwyczaj powodował, że na weselu bawiło się wiele osób, niejednokrotnie ponad sto. Stoły na posiłki ustawiane były w domu, na podwórzu i w stodołach. Tańce przy skocznej , ludowej muzyce odbywały się poza mieszkaniem na wolnym powietrzu.
Na weselu bawiła się młodzież z całej wsi, a niekiedy również z sąsiednich wsi. Na wesele składały się tańce, śpiewy i różne żarty weselne, np( a wesele nasze,a wesela na godzinę a biedy na zawsze ). Na koniec wesela, poza prezentami darowanymi przez dorosłych, w rytmie marsza młodzież składała młodej parze życzenia i drobną darowiznę pieniężną, zwaną "darowaniem".
Inne zwyczaje.

    Latem, wieczorami, młodzież spontanicznie schodziła się w różne ustronne miejsca, aby wspólnie śpiewać. Ulubionym miejscem spotkań młodzieży, był mostek nad potokiem pośrodku wsi.
W maju organizowano majówki drogą Łoszniowską, do lasu i w pole. Co roku organizowano kilka festynów, na wzór i dzisiaj znany.
W Domu Ludowym i Kooperatywie organizowano zabawy taneczne. Na zabawy chłopcy przychodzili najczęściej sami, a dziewczęta wraz ze swoimi matkami. Matki siedziały na ławkach, pod ścianami sali tanecznej i obserwowały, z kim tańcza ich córki. Zabaw nigdy nie organizowano w czasie postów, ani w piątki. Inaczej bawiono sie w czasie jesieni i zimy. Wówczas odbywały się tzw. tłoki. Były to spotkania dziewcząt i kobiet dla darcia pierza. Gospodyni, która hodowała dużo gęsi i kaczek, nie była sama w stanie przerobić zgromadzonego pierza i zapraszała inne kobiety do pomocy. W czasie darcia pierza, kobiety i dziewczęta śpiewały, a siedzący z boku chłopcy im wtórowali. Przy tej okazji, opowiadano rożne historie. Na koniec oczywiście o duchach, co dawało chłopcom okazję do odprowadzania dziewcząt do domów. Po zakończeniu pracy przy pierzu, która trwała wiele dni, gospodyni organizowała dla wszystkich poczęstunek połączony z zabawą.

    Starsze kobiety spotykały się, aby prząść na wrzecionach nici z przędzy konopnej. Z takich nici po odpowiedniej obróbce tkano płótno na prześcieradła, koszule, letnie spodnie, worki, itp. Mężczyźni, siedząc z boku, rozmawiali i opowiadali rożne historie. Niektórzy grali w karty - nawet na pieniądze. Podczas takich spotkań nie brakowało śpiewów i żartów. Małe dzieci chętnie przysłuchiwały się starszym - tym sposobem, zwyczaje przechodziły na dalsze pokolenia. Zimą dzieci i młodzież spędzały czas na kuligach i jeżdżąc na łyżwach po zamarzniętej rzece. Rzeka zamarzała zawsze, gdyż zimy były bardzo mroźne.

piątek, 15 stycznia 2016

Część IV - Jak prognozowano pogodę, mierzono czas i informowano o zagrożeniach

W tej części opiszę skrótowo o sposobach ustalania czasu dnia i  informacji  o klęskach żywiołowych oraz o zajściach metrologicznych, które sam zapamiętałem  i  doświadczałem we wsi Krowinka do 1939 roku.

Czasy przed i po pierwszej wojnie  światowej powodowały, że mieszkańcy wsi będąc na tzw. dorobku żyli  bardzo skromnie. Uzyskane pieniądze uzyskane za pracę najemną i za sprzedane płody rolne przeznaczali  na odbudowę lub rozbudowę swych gospodarstw lub zakup  ziemi rolnej.

W tym czasie rozwijało się życie kulturalne ; Polacy spotykali się w Domu Ludowym, Rusini -Ukraińcy w Świetlicy przy tzw. Kooperatywie.
Dzieci z całej wsi bez względu na wyznanie korzystały  z Ochronki  ( przedszkola} prowadzonej przez siostry zakonne  zwane mateczkami.
We wsi istniała Parafia  Rzymsko Katolicka, ksiądz  mieszkał we wsi w  plebanii zlokalizowanej blisko kościoła.
Rusini – Ukraińcy chodzili do Cerkwi, w której nabożeństwa sprawował pop dojeżdżający z Trembowli
Dzieci uczyły się w 6 klasowej Szkole Powszechnej. Do klasy 7 i Gimnazjum  trzeba było chodzić do Trembowli.Z przywileju  tego mogły korzystać nieliczne dzieci najbogatszych mieszkańców wsi.   
We wsi nie było elektryczności, ani  wodociągu, co za tym idzie w domach nie było żadnych urządzeń sanitarnych.
W okresie letnim problem z kąpielą rozwiązywała  rzeka  Gniezna. Jesienią i zimą kąpiel odbywała się w dużych miskach i blaszanych baliach.
W 1938 roku rozpoczęto budowę wiejskiej łaźni w centrum wsi nad kanałem spływu wód z lasu i pól.Wybuch II Wojny Światowej  zakończył budowę, w konsekwencji  niedokończony budynek został rozebrany.
W 1938 roku  we wsi były dwa aparaty  radiowe, mieli  je proboszcz i  kierownik Szkoły Powszechnej, u którego po raz pierwszy widziałem radio.
Gazety i książki  były prawie niedostępne , można było je kupić tylko  w Trembowli.
Wiadomości lokalne i powszechne rozchodziły się poprzez przekaz ustny.


Brak dostępu  do radia, znikoma  ilość posiadanych zegarków, powodował trudności w ustalaniu  czasu.
Mieszkańcy szukali  sposobu  na ustalenie czasu poprzez słuchanie  bicia dzwonów, odgłosów  pociągów, lotów ptaków i owadów oraz położenia  słońca.
Czas poznawano przez bardzo dokładnie kursujące pociągi, które zbliżając się do mostu kolejowego jak i do przejść i przejazdów głośno gwizdały co oznaczało jak pamiętam godziny 9.00,13.00 i 20.00.
Gwizd pociągów  słyszalny  był na wiele kilometrów.
Podobnie słychać było  głos bicia dzwonów kościelnych. Istniał zwyczaj dzwonienia o  godz 12.00 i 18.00 na tzw. Anioł Pański.Dzwony biły również przed mszami i  nieszporami  w określonych godzinach.
W oparciu o te sygnały  mieszkańcy przebywający  nawet poza wsią mogli orientować się jaka jest  pora dnia.
Istniejące 3  dzwony cerkiewne na dzwonnicy cmentarnej, używane były podczas pochówku oraz w przypadku  klęsk żywiołowych.
W przypadku pożaru tak w dzień jak i w nocy dzwoniono na alarm  w jedną kryzę dzwonów.
Był zwyczaj, a wręcz obowiązek aby każdy mieszkaniec natychmiast biegł z wiadrem do gaszenia pożaru.
Gdy  w miejscu pożaru brakowało wody formowano  szpaler i podając sobie   wiadra czerpano  wodę z rzeki  lub innego źródła i   w ten sposób gaszono pożar.

SPOSOBY POZNAWANIA ZJAWISK METEOROLOGICZNYCH.

Wiedza o  zajściach meteorologicznych  dla rolników była zawsze bardzo ważna.
Wiązało się to z  odpowiednim zaplanowaniem prac polowych, zbieraniem plonów, suszeniem zbóż i siana oraz ze zwożeniem ich do stodół.
Widoczny  z pól szeroki  widnokrąg ułatwiał mieszkańcom obserwację zjawisk pogodowych w szczególności wschodów i zachodów słońca.
Tak np. jak słonce zachodziło na czerwono, następnego dnia można było spodziewać się wiatru, gdy zachodziło za tzw wał – chmury to przewidywano deszcz  i burzę.
Dosyć dokładnie można było przewidzieć pogodę słoneczną lub deszczową po zachowaniu ptaków i owadów. Po specyficznym  brzęczeniu  much i nasilonym atakowaniu   przez  nie  zwierząt    gospodarskich, oraz  po obniżonym locie jaskółek przewidywano nadchodzące deszcze.Pszczelarze bezbłędnie  poznawali  zbliżający się deszcz  lub burzę po locie pszczół, które uciekały  z pola do uli.Nadchodzącą słotę przewidywały  osoby chore na reumatyzm.
Łatwo można było przewidzieć zmianę pogody po zachowaniu drobiu szczególnie po sposobie piania kogutów.

Tu można przytoczyć znane powszechnie powiedzenie - jak jaskółka lot swój zniża deszcz sie do nas zbliża.             

środa, 15 kwietnia 2015

Część III - Tradycje i kultura budowlana wsi Krowinka i najbliższych okolic – szkic do roku 1939.



Opis ten opieram na własnych doświadczeniach i obserwacjach a także opowieściach starszych mieszkańców Krowinki, które zapamiętałem.

W okresie poprzedzającym I Wojnę Światową, budownictwo mieszkalne i rolnicze moich rodzinnych terenów było bardzo prymitywne i proste – oparte głównie na lokalnie dostępnych materiałach.

Siedliska zakładane były na działkach ogrodowych. Domostwa były zawsze budowane z dala od drogi. Posadowienie budynku było przemyślane zwykle w taki sposób, by z tyłu domu pozostała niewielka przestrzeń z przeznaczeniem na ogródek warzywny.

Większość mieszkańców wsi była mało zamożna a wręcz biedna. Z uwagi na ten fakt, domy budowano z gliny, były to tzw. „lepianki” lub inaczej „chałupy”. Budynki posadowione były na fundamentach wykonanych z nieociosanych kamieni. Ciekawostką były tzw. „prysby” – siedziska wykonane z pozostałych, niezużytych przy budowie kamieni. To rozwiązanie było szczególnie cenione przez starszych mieszkańców wsi.

Ściany budynków wykonywano w konstrukcji drewnianego szkieletu, który następnie wypełniany był gliną rozrobioną ze słomą żytnią. Na koniec całość była wygładzana i malowana wapniem na biało. Również konstrukcja dachu była wykonywana z belek drewnianych a za pokrycie służyła słoma z żyta.
Wystające belki mieszkańcy wykorzystywali na różnorodny sposób – wieszano na nich zarówno dziecięce kołyski jak i np. motki z nićmi, dzięki czemu prostowały się one i potem służyły do tkania płócien.

Najczęściej występującym typem domostwa były budynki, które pod jednym dachem łączyły zarówno funkcje mieszkalne jak i gospodarcze. Wśród pomieszczeń występowały min.: izba mieszkalna wraz z kuchnią i piecem do pieczenia chleba, chlewik lub mały chlewik na krowę lub konia, kurnik na hodowlę drobiu. Do każdego z tych pomieszczeń wchodziło się poprzez sień. Z boku budynków była również często wydzielona część na małą stodółkę.
Tego typu chałupa osiągała wymiary c.a. 8-10 metrów długości i 5-6 metrów szerokości. Charakterystyczną cechą budynków była ich wyjątkowo mała wysokość – zwykle niewiele ponad 2 metry. Niewielkie wymiary zabudowań powodowały, iż mieszkanie w nich nie błyo komfortowe i sprawiało wiele uciążliwości i problemów. Szczególnie odczuwalne było to wśród rodzin wielodzietnych lub wielopokoleniowych. Doprowadziło to w efekcie do wykształcenia pewnego zwyczaju – małżeństwa zawierane były z zasady latem – dzięki temu młoda para mogła spać na sianie, przechowywanym na strychu.

Podłoga w izbach wykonana była z utwardzonej gliny, która wymagała częstej konserwacji. Zazwyczaj działo się to przy okazji ważniejszych świąt kościelnych bądź rodzinnych uroczystości. Odświeżanie podłogi polegało na ręcznym polerowaniu jej masą wykonaną z gliny. Prace te z reguły wykonywały kobiety.

Wyposażenie domostw było na ogół bardzo skromne i ograniczało się do podstawowych, niezbędnych do życia przedmiotów. Kuchnia w domostwie służyła zarówno do przygotowywania posiłków jak również jednocześnie stanowiła ogrzewanie. W każdym domu obowiązkowo równiez znajdował się piec chlebowy a jego zapiecek był miejscem, w którym spali starsi domownicy lub dzieci (z uwagi na ciepło, jakie emitował). W domu znajdowało się zwykle jedno lub dwa łóżka, ława lub bambetel, skrzynia na bieliznę a czasem i również na chleb – w biednych rodzinach był on wydzielany tak, aby starczył na dłużej. Tak wyposażone wnętrze było zwykle dość ciemne – domy posiadały zwykle tylko jedno, małe okno z pojedynczą szybą.

Na uwagę zasługuje sposób izolowania domów podczas zimy, która była zawsze bardzo ostra i zimna. W celu ochrony budynku przed zimnem, stosowano tzw. Ogacenie - inaczej znane też jako zagaty) – było to nic innego, jak ocieplenie wykonane za pomocą słomy i liści, uzbieranych podczas jesieni.

Wraz z zakończeniem I Wojny Światowej i rozwojem międzywojennej Polski, metody budownictwa jak i sam standard budynków chłopskich ulegał widocznej poprawie.

Starsze budownictwo było stopniowo wypierane przez bardziej trwałe i dopracowane domostwa. Znakomita większość zabudowań nadal wykonywana była z gliny, jednak zamożniejsi mieszkańcy budowali domy z wykorzystaniem cegły.

Co ważne, nowe budynki musiały obowiązkowo posiadać pokrycie wykonane z dachówki lub blachy – był to wymóg stawiany przez władze państwowe. Ten nakaz wynikał z konieczności poprawy bezpieczeństwa pożarowego. W przypadku, gdy zabudowania miały znajdować się na krawędzi działki lub przylegać do innego budynku, należało wykonać tzw. „fajermurki”. Nowością również było obowiązkowe ubezpieczenie domów – zwane wówczas asekuracją.

Polepszeniu uległ również sam metraż pomieszczeń mieszkalnych – domy składały się z co najmniej dwóch izb mieszkalnych – większej, przeznaczonej na rodzinne spotkania i mniejszej - jako miejsce codziennego pobytu. W przypadku dużych rodzin, oba pomieszczenia pełniły funkcje sypialni. Zwiększyła się również liczba okien – było to już 3-4 podwójnie szklone okna.
Na środku domu znajdowała się kuchnia z dwoma paleniskami – była to tzw. kuchnia letnia i zimowa. Piece te wykonywano z kamiennych płytek zwanych „czaganami”, natomiast z zewnątrz tynkowano gliną i malowano na biało. Poza gotowaniem, piece te poprzez specjalne kanały służyły równiez do ogrzewania wspomnianych wyżej pokoi.
W okresie powojennym w meble mieszkańcy zaopatrywali się już zazwyczaj w nowo powstałych sklepach meblowych.
Zmianą na lepsze było równiez odseparowanie budynków gospodarczych od domostw – zaczęto je wznosić osobno. Dzięki temu łatwiej było nie tylko utrzymać porządek w domu ale i sama wygoda mieszkania polepszyła się – zapachy zwierząt nie były tak uciążliwe. Zamożniejsi mieszkańcy kryli budynki gospodarcze dachówką, pozostali nadal wykorzystywali słomę.

Na uwagę zasługuje obowiązujący wówczas zwyczaj pomocy sąsiedzkiej – mieszkańcy wsi chętnie pomagali sobie w trakcie prac budowlanych, które organizowano w trakcie lata. Mężczyźni pomagali przy obróbce kamieni z przeznaczeniem na fundamenty, zwożeniu gliny, cięciu drewna na konstrukcję dachu i tym podobnym. Młodsi członkowie rodzin oraz kobiety pomagały przy mieszaniu gliny. Był to ciekawy i warty opisania proces. Na podwórzu rozkładano glinę w koło o średnicy c.a 10 metrów. Po dodaniu środka, który powodował gęstnienie gliny, za pomocą koni mieszano wstępnie glinę. Zwierzęta wykonywały bardzo ciężką ale i niezbyt precyzyjną pracę, dlatego potrzebna była potem pomoc kobiet i dzieci, które nogami dokładnie mieszały to, co zostało wstępnie przygotowane przez konie.
Tak przygotowany materiał mieszano ze słomą i formowano w tzw. „walki” – były to wałki o długości około 1 metra i średnicy 20 cm. Wykorzystywano je do wypełniania wcześniej przygotowanej drewnianej konstrukcji budynku. Prace przy formowaniu gliny trwały zwykle cały dzień. Po wyschnięciu ścian i sufitów były one tynkowane i malowane na biało – robili to już jednak wykwalifikowani fachowcy a nie gospodarze.

W podziękowaniu za pomoc okazaną przy budowie domów, organizowano poczęstunki a na zakończenie budowy – także przyjęcia, na których rozmawiano i bawiono się. Być może właśnie na jednym z takich przyjęć zrodził się rymowany wiersz o naszej wiosce, który świetnie podsumuje, to o czym po krótce wspomniałem :

Nad Gniezny brzegiem chaty rozłożyła
Pyszni się lasami nasza wioska miła
Tu się kryją białe chaty pod słomiany dach
Przy nich wierzba rosochata a w konopiach – strach

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Część II - Ogólna charakterystyka rozmieszczeń posiadaczy i gospodarowania dobrami rolnymi w Krowince do 1939 r.


Na szkicu Krowinki naniesiono i oznaczono numerami i napisami miejsca byłych gospodarstw rolnych, pól, łąk, pastwisk i lasów.

Wieś Krowinka była typową wsią rolniczą, którą zamieszkiwali użytkownicy gospodarstw mało i średniorolnych, tj.użytkach rolnych od 0,5 do 10 morgów (1 ha = 1,75 morga). We wsi było również kilka gospodarstw bogatszych. Przy drodze do Łoszniowa obok Szkoły Podstawowej (10) znajdował się duży Folwark z ogromnymi zabudowaniami gospodarczymi (7). Obok istniał budynek mieszkalny zwany czworakiem, z przeznaczeniem do zamieszkania przez robotników najemnych zwanych "fornalami". Do folwarku należały duże połacie ziemi ornej, łąk i pastwisk.
Kolejne duże gospodarstwo, w którym pracowały osoby najemne, to majątek należący do parafii Rzymsko-Katolickiej (1). Obok kościelnej plebanii istniały duże budynki gospodarcze. Bardzo urodzajna ziemia przy plebanii i na tzw. Stawisku, została rozdana przez Proboszcza w latach 30-tych minionego wieku mieszkańcom Krowinki, z przeznaczeniem na niewielkie działki ogrodnicze.

Pola uprawne rolników znajdowały się wysoko ponad wzgórzami wsi. Działki rolnicze podzielone były przeważnie na 1/2 morga i każda oddzielona była miedzą. Łany pól miały swoje nazwy, takie jak: Nad Kudrycą, Grabiną, Mogiłki, Pod Dębiną, Trembowelską, Pod Sadami, Pod Boryczówką, Pańskie Łany, Za Lasem. Uprawianą ziemią był tzw. "czarnoziem", przy jej uprawie nie stosowano nawozów sztucznych - nie były one znane.

Główne utrzymanie rodzin chłopskich stanowiło uprawa ziemi i hodowla zwierząt gospodarskich. Każdy gospodarz utrzymywał co najmniej jedną krowę i jednego konia. Znaczna część ludności, dla poprawy swego dobrobytu, podejmowała dodatkowe zatrudnienie w Trembowli, pracując w miejscowych lasach, drogach, kolei, kamieniołomach i na Folwarku.

Praca rolników przy obróbce ziemie i zbieraniu plonów była bardzo ciężka. Z braku mechanizacji wszystkie prace wykonywano ręcznie. Orka odbywała się pługiem jednoskibowym. Zaoranie 1/2 morga ziemi trwało przez cały dzień, a rolnik musiał chodzić za pługiem przeważnie boso.

Zboża w okresie żniw, takie jak żyto i pszenica, zbierano sierpami, pozostałe kosami. Omłoty zbóż dokonywano cepami zawsze przez całą zimę. Słomę żytnią wykorzystywano do krycia dachów.
Przemiału żyta i kukurydzy na mąkę razową dokonywano w młynie Żurbinowym, który znajdował się na końcu wsi, a na początku chatek (oznaczony na szkicu wiatrakiem). Siłą napędu turbiny była tama na rzece.

Przy każdym gospodarstwie domowym był ogród. Tam poza podstawowymi uprawami warzyw i owoców zawsze uprawiano konopie, mak i kukurydzę. Z nasion konopi tłoczono bardzo smaczny olej, a ze słomy konopnej, po odpowiedniej przeróbce, wykonywano nici a z nich płótno.

Prawie w każdym gospodarstwie uprawiano grykę, z której uzyskiwano kaszę, a pszczelarze uzyskiwali miód. Ojciec mój był bartnikiem, a trzy ule typu słowiańskiego przywiózł ze sobą do Polski.

poniedziałek, 22 września 2014

Widok części Krowinki

Poniżej przedstawiam współczesne zdjęcie Krowinki wraz z opisem.
 

Patrząc od dołu:
Na samym dole droga Tarnopol - Trembowla  - Lączka, zarośnięty łoziną i wierzbami brzeg rzeki Gniezna, za rzeką osada Dolina, wyżej osada Górna z widoczną cerkwią. Za cerkwią przebiega droga do Łoszniowa, za drogą widać cmentarz.

W lewym rogu znajdują się dobrze widoczne nowe budynki, w miejscu dawnego folwarku. Po prawej stronie widać las Grabina i dalej pola uprawne.

czwartek, 17 kwietnia 2014

Szkic Krowinki

Poniżej przedstawiam mapę Krowinki, naszkicowaną przeze mnie tak, jak zapamiętałem ją w roku 1946.

Szkic na wersję elektroniczną przekształciła Kasia Soróbka, małżonka mego wnuka Piotra.

niedziela, 16 lutego 2014

Część I - Charakterystyka wsi

Niezapomniana, moja rodzinna wieś Krowinka leży na Podolu, w gminie Łoszniów, powiecie Trembowla, w województwie Tarnopolskim, na tzw. „ziemi mlekiem i miodem płynącej”.

Miejscowość ta położona jest w pięknej dolinie, otoczonej lasami. Przez środek wsi przepływa rzeka Gniezna, z brzegami porośniętymi wierzbami płaczącymi, wpływająca do rzeki Setet, w rejonie Trembowli. Wzdłuż rzeki, od strony południowo-zachodniej, przebiega droga, zwana „gościńcem”, a pod koniec wojny zwana drogą Zaleszczycką (bowiem drogą tą w roku 1939, przez Zaleszczyki do Rumunii, emigrowali przedstawiciele polskiego rządu i inne ważne osobistości).

W tym samym położeniu, lecz pośród lasu, przebiegała przez wysoki most linia kolejowa z kierunku Lwowa i Tarnopola. Linia ta biegła przez Trembowlę i dalej, do granicy z Rumunią. Krowinkę dzieliło drogą od miasta powiatowego 3 km, natomiast od miasta wojewódzkiego 29 km (koleją było to ponad 30 km). Najbliższe stacje kolejowe, z których do Krowinki można było przyjechać i wyjechać, oddalone były o 3 km (Trembowla) oraz 5 km (Stacja Zielona). Przez wieś, z kierunku zachodniego, na wschód i dalej, na północ od drogi głównej, przebiegała utwardzona droga (tzw. „Łoszniowska”), prowadząca do wsi gminnej Łoszniów.

Krowinka, ze względu na jej położenie geograficzne (była rozdzielona rzeką i drogą), podzielona była na osady, zwane Słobodą, Kątem, Chażkami i wsią główną, którą z kolei dzieliło się na Dolinę, Zagórze, Pod Górą, Górę i Koniec.

Ludność rdzenną stanowili w większości Polacy, Rusini-Ukraińcy oraz Żydzi. Do porozumiewania się stosowany był język chachłacki-ruski. W kościele, urzędzie i w szkole podstawowej stosowany był język polski.